sobota, 3 maja 2014

Ich już nie ma.

Krople deszczu spływające po tej smutnej twarzy, rozmywające perfekcyjny makijaż. Może i dobrze, że pada, przynajmniej nikt nie widzi, że to nie tylko deszcz jest sprawcą tego bałaganu na jej twarzy. 
Szła, dumnie, z podniesioną głową. Nie szlochała, po prostu wylewała łzy, litry łez. W jej głowie wirowało.
To koniec. 
KONIEC. 
Jaki kurwa koniec? 
Wpadła na klatkę schodową. Skurwiel, myślała wbiegając po schodach. Mokrą ręką sięgnęła po klucze, chwilę mocowała się z zamkiem, nie mogąc trafić w dziurkę. Wpadła do mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi. Już nie wytrzymała. Upadła zanosząc się głośnym płaczem. Spojrzała za okno. Niebo nadal płakało. I nagle zrozumiała. Już nie chce, nie chce już żyć. I wszystko ucichło. 
Poszła do łazienki, przetarła twarz zimną ręką i wyciągnęła tabletki. Zjadła wszystkie. Spojrzała w lustro, prosto w swoje błękitne oczy, już ostatni raz.
Osunęła się na zimne kafelki. Tak, to koniec, wyszeptała powoli zamykając oczy.






Mieliśmy błękitne oczy i nikt Nas nie kochał, oprócz Nas samych kurwa nikt Nas nie kochał. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz