Szła, dumnie, z podniesioną głową. Nie szlochała, po prostu wylewała łzy, litry łez. W jej głowie wirowało.
To koniec.
KONIEC.
Jaki kurwa koniec?
Wpadła na klatkę schodową. Skurwiel, myślała wbiegając po schodach. Mokrą ręką sięgnęła po klucze, chwilę mocowała się z zamkiem, nie mogąc trafić w dziurkę. Wpadła do mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi. Już nie wytrzymała. Upadła zanosząc się głośnym płaczem. Spojrzała za okno. Niebo nadal płakało. I nagle zrozumiała. Już nie chce, nie chce już żyć. I wszystko ucichło.
Poszła do łazienki, przetarła twarz zimną ręką i wyciągnęła tabletki. Zjadła wszystkie. Spojrzała w lustro, prosto w swoje błękitne oczy, już ostatni raz.
Osunęła się na zimne kafelki. Tak, to koniec, wyszeptała powoli zamykając oczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz