sobota, 17 maja 2014

Ta aura mnie wciąga jak lejek tornada.

Muzyka, którą grają krople deszczu uderzające o parapet tak idealnie wpasowała się w mój nastrój. Otulam to zmarznięte ciało grubym kocem, siadam w ulubionym fotelu, ogrzewam skostniałe dłonie parzącym kubkiem z kawą. I nie chcę już nic więcej, nic prócz Ciebie. Nic, prócz dotyku Twoich lodowatych rąk. Nic, prócz Twojego oddechu na mojej szyi. Nic, prócz smaku Twoich ust. Nic, prócz Twojej obecności. Nie musisz nic mówić. Po prostu przyjdź, przytul, pocałuj i bądź, już zawsze. 
Jestem głupią, naiwną dziewczynką. Przysłuchuję się każdym odgłosom za drzwiami. Za każdym razem słysząc kroki na klatce schodowej mam nadzieję, że to Ty. Ale kroki cichną, nikt nie puka, idą wyżej, zabierając ze sobą kolejny skrawek moich ostatnich promyków nadziei.  
Przecież mogłabym wstać, iść po ten cholerny telefon, wybrać Twój numer i wcisnąć zieloną. Potem pogadać z Tobą i umówić się na kawę. Nawet powiedzieć Ci jak bardzo tęsknię i że Cię kocham. 
Ale, cholera! To nie jest takie proste. 

Zimne jak lód, gdy serca chłód, zwiastunem burzy, deszcz Twojej duszy.



sobota, 3 maja 2014

Ich już nie ma.

Krople deszczu spływające po tej smutnej twarzy, rozmywające perfekcyjny makijaż. Może i dobrze, że pada, przynajmniej nikt nie widzi, że to nie tylko deszcz jest sprawcą tego bałaganu na jej twarzy. 
Szła, dumnie, z podniesioną głową. Nie szlochała, po prostu wylewała łzy, litry łez. W jej głowie wirowało.
To koniec. 
KONIEC. 
Jaki kurwa koniec? 
Wpadła na klatkę schodową. Skurwiel, myślała wbiegając po schodach. Mokrą ręką sięgnęła po klucze, chwilę mocowała się z zamkiem, nie mogąc trafić w dziurkę. Wpadła do mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi. Już nie wytrzymała. Upadła zanosząc się głośnym płaczem. Spojrzała za okno. Niebo nadal płakało. I nagle zrozumiała. Już nie chce, nie chce już żyć. I wszystko ucichło. 
Poszła do łazienki, przetarła twarz zimną ręką i wyciągnęła tabletki. Zjadła wszystkie. Spojrzała w lustro, prosto w swoje błękitne oczy, już ostatni raz.
Osunęła się na zimne kafelki. Tak, to koniec, wyszeptała powoli zamykając oczy.






Mieliśmy błękitne oczy i nikt Nas nie kochał, oprócz Nas samych kurwa nikt Nas nie kochał.